Ostap Bondarczuk

I
Było to świeżo po owym roku klęsk - roku pamiętnym w dziejach świata - 1812; w naszym kraju także na długo zostawił on ślady po sobie: na ziemi gruzem, popiołem i
mogiłami, na duszach niejednym zawodem, niejedną stratą bolesną.
Po wielkim przesileniu była chwilka ciszy, odrętwienia, spoczynku przed nowymi burzami.
Wojska nowego Aleksandra, nowego Cezara przelały się w serce północy i odpłynęły nazad wpół zmarzłe, wpół na duszy zrozpaczone; a kędy przesunęła się wojna, gdzie przeszli
z orężem w ręku ludzie gnani wolą zdobywcy, pozostały po nich drogi jak po burzy lub szarańczy: drogi zgliszcz, szkieletów, mogił i ruin.
Pustkami smutnymi stały wielkie części kraju.
Wieśniacy odbiegli swoich sadyb, panowie swych pałaców; każdy się tulił pod mury miejskie lub w głąb lasów szukając bezpieczeństwa.
Niejedna wieś stała pustką lub zgliszczem, niejeden dom szlachecki świecił wybitymi okny, niejedno pole stratowane obozowiskiem odłogowało nie zasiane.
Straszna to klęska wojna!
W lat tysiąc, gdy porozumieją ludzie i godność swą ocenić potrafią, gdy pojmą nareszcie, jak dziwnie zwierzęcym rozwiązaniem wszelkiego sporu jest uciekanie się do siły
pięści, do walki ciał, boje naszych czasów służyć tylko będą poetom za temata do strasznych a niepojętych już wnukom i prawnukom obrazów.
Niejeden, czytając opisy krwawych bojów całych narodów przeciw całym narodom, zawoła w duchu: o! cóż to za dzikie, barbarzyńskie były czasy!
I przez Wołyń nasz ciągnęły części potężnej Napoleona armii, i tu ślady przechodu pozostały po nich.
Spojrzyjmy na tę wioskę w dolinie, między dwoma pagórkami leżącą.
Jeden z wzgórzów okryty dębowym laskiem, co się jeszcze nie rozwinął, drugi nagi i pokrajany w zarosłe już trawą skiby, lekko schodzą oba ku zielonej łące, co się pozłociła
kwitnącą łotocią.
Ponad rozlaną jeszcze na mnogie kałuże rzeczułką przechadzają się poważnie czerwononogie bociany, polatuje czajka piskliwym odzywając się głosem, błądzą cyranki szukając
zakrytego trzcinami źródliska.
Ponad łąką i rzeczułką spuszczają się z przeciwległego, lekko pochylonego wzgórka płosy ogrodów wiejskich, poodgradzane plotami od siebie, gdzieniegdzie ocienione białą od
kwiatu gruszą, starą lub wypróchniałą wierzbą.
Ale ogrody te jeszcze nie skopane, rzadko który okrył się czarną odwróconą darnią, większą część przeszłoroczne zeschłe, pogięte zasłaniają bodiaki, bziki złamane od
śniegu i łodyg kukuruzy lub powywracane kaczany kapusty. Ku górze stoją chaty, każda przeciw swego ogródka. Chata wołyńskiego chłopka warta jest zastanowienia doprawdy.
Nie dziwię się ja wcale zasadnej, z okrągłych bierwion na mech pobudowanej chacie Poleszuka, pokrytej dranicą na tęgich podwałach, o silnych krokwiach.
Tu niewiele sztuki potrzeba było na zrobienie domku, przy dostatku wszystkiego, co ku temu potrzebne.
Z trochą starania z tegoż drzewa dałoby się coś jeszcze porządniejszego, a przynajmniej kształtniejszego stworzyć.
Ale na Wołyniu, gdzie często całe wsie rózgi lasu nie mają, gdzie o materiał tak trudno, chata wieśniacza równie jest kunsztowną i ciekawą jak lepianka w stepie besarabskim.
A i tam, to morzem, to Dniestrem, przyjdzie czasem kawał drzewa i większa zamożność ludu daje mu środek nabycia i kamień wszędzie prawie zastępuje drzewo. Tu nic z tego.
Chata w bezlesiu buduje się Bóg wie jak i z czego.
Osobliwsza też to zaprawdę budowa. Kilka krzywych dębowych lub osikowych słupów podpierają ją po bokach.
Beleczki, co by ich Poleszuk nie wziął na krokwie, beleczki brzozowe, osikowe, chude, krzywe, powyginane służą za podstawę dachu.
O krokwiach nie ma co mówić: są to z kory tylko obrane patyki osiczyny, zawieszone nieforemnie, a tak dalekie od linii prostych, że dach cały, gdy słoma się zleży, jeży się
pogórkami i doliny. Łatwo też na nim stać wodzie deszczowej i prędko bardzo mech, z początku brunatny, potem żywej zieloności, wieńczy przegniłą lepiankę.
Ściany zarzucają się najrozmaitszego drzewa polanami i nie myśleć im wcale o foremności, ciosać nie ma z czego, ułożyć się krzywe nie da prosto, często też i najczęściej w
górze się wydmie, u dołu wklęśnie cieniuchna zapora, całą rodzinę rozdzielająca od zimowych niepogód i dojmujących wichrów.
Zewnątrz i wewnątrz grubo wylepiona gliną, osmarowana co roku, ogrodzona przyzbą, ziemią lub gnojem napełnioną; przecięta maleńkim okienkiem, nad którym wisi kawał zwiniętej
maty, chatka wieśniacza trwa jednak długie lata; ale jakże smutna jej zgrzybiałość!
Nieprędko chłopek pomyśli o nowej, bo mu o nią wielce trudno.
Pleciony kominek pałkami już tylko, odartymi z chrustu i gliny sterczy nad nią; dach połamał się, pozapadał, zazielenił od mchu i porósł trawami i zbożem; z jednej strony
pochylił się, aż go drągiem podeprzeć musiano, z drugiej zsunął aż na ściel. Nic to!
Ściany wpadły głęboko w ziemię, tak że okienko siadło na przyzbie; słupy porozchodziły się na różne strony, drzwi ukosem się otwierają, przecież chata jeszcze mieszkalna.
Nieraz dach runie, ściana się wywali, na jedno niby nie patrzą, drugie podeprą i tak, aby dalej, aby dalej. Ciężko bo też to pobudować chatę w bezlesiu.
Cóż dopiero inne budowle, kiedy taka chata?
Gumno korzysta z plecionego płotu i jedną ścianę oszczędzając, ku niemu się przyparło, chlewek korzysta z chaty i do niej się przytulił, szopka korzysta z chlewka i tak dalej.
Toteż kiedy iskra wyleci na dach, nie ma już ratunku, wszystko płonie. A gdy spłonie, dopiero z musu trzeba pomyśleć o nowym.
Chata, którąście widzieli zgrzybiałą już i letnią staruszką, wcale inaczej wygląda, gdy nowa, a zwłaszcza kiedy gospodarz cała gębą gospodarzem, kiedy gospodyni dbała, a
semja duża. Wylepiona, wybielona, omieciona zdaje się ukrywać starannie, z czego się składa i rzekłbyś, że doprawdy pobudowana z drzewa, nie z kijów.
Po 1812 r.
wieś nasza i jej chaty wcale jednak inaczej wyglądały.
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 Nastepna>>